Czy irytuje Cię, gdy ktoś chce włanczać światło, po czym ubiera swetr, szuka swojej perfumy i kontynuuje dalej swoje działania? A może nie lubisz dziwnych ponglishowych korpozwrotów, których na dzień dzisiejszy wszędzie pełno? Cóż, w takim razie wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Języka Ojczystego!
Po co mi ten polski…
W czasach szkolnych mało kto lubił lekcje języka polskiego. Konieczność czytania nie zawsze ciekawych lektur, wypracowania do napisania w domu, kartkówki z części mowy i zdania… Wiele osób narzekało na to wszystko, twierdząc: po co to? No cóż, przyznaję – kanon lektur mógłby być trochę inaczej ułożony. Nie ma co ukrywać, część obowiązkowych pozycji miała dość nudną fabułę. A czy brnięcie przez kolejne epoki literackie było fascynujące? Kwestia względna – jak dla kogo.
Osobiście najbardziej lubiłam pisać wypracowania – a to dlatego, że po prostu od zawsze uwielbiam pisać. Traktowałam to jako relaksującą odskocznię od innych przedmiotów i od… kilkunastu zadań domowych z matematyki do zrobienia na drugi dzień (rozszerzona matma, koszmar 😉 ). I jakoś mniej więcej w liceum zdałam sobie sprawę, że to wcale nie chodzi o tego Kmicica, Wokulskiego czy inną Telimenę. Jasne, literatura to ważna część naszego dziedzictwa. Lecz czytaliśmy też przecież książki autorstwa zagranicznych pisarzy… Myślę, że wypracowania miały nauczyć nas formułowania myśli, wyrażania opinii i poglądów. Posługiwania się naszym językiem ojczystym. Zapoczątkować w nas dbanie o jego poprawne używanie.
Pielęgnowanie języka: czy w ogóle warto?
No dobrze, to automatycznie w głowie pojawia się pytanie: po co? Czy jest sens starać się prawidłowo używać języka, nie popełniać błędów w mowie i piśmie bądź wzbogacać swój zasób słownictwa? Przecież w codziennej komunikacji nie trzeba być oratorem ani znać trudnych, rzadko używanych zwrotów… Nie. Pewnie, że nie. Wszystko to po prostu kwestia podejścia do życia. Jeżeli zakładamy, że w jakimś stopniu jesteśmy patriotami, to czy język nie jest dziedzictwem – czymś, co jest nasze, szczególne, specyficzne? Tutaj jest trochę inaczej niż z angielskim, którym posługuje się pewnie jakaś połowa globu.
Tymczasem okazuje się, że błędy językowe są na porządku dziennym – i w mowie, i w piśmie. Wystarczy zajrzeć chociażby do raportu, przygotowanego przez Nadwyraz.com oraz portal Polszczyzna.pl. Wskazano tam, jak wiele słów jest niepoprawnie używanych w sieci – w miejscu, gdzie codziennie komunikujemy się z przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami. Z publikacji tej wynika, że są takie wyrazy i zwroty, które od wielu lat przysparzają internautom kłopotu. I nic się w tej kwestii nie zmienia… Czy to oznacza, że się nie uczymy? Czy też może błędy spowszedniały nam na tyle, że nie widzimy w tym żadnego problemu? Nie wiem… Myślę jednak, że opłaca się w jakiś sposób zadbać o ten element naszego dziedzictwa, jakim jest język. Zwłaszcza taki oryginalny i – nie oszukujmy się – trudny!
A jeśli warto – to jak dbać o piękno języka ojczystego?
Jest naprawdę mnóstwo sposobów na to, aby zadbać o poprawność naszej pięknej polskiej mowy. Wiele z nich staram się stosować regularnie. Nie są to w większości zbyt wymagające kwestie, a mogą dać sporo radości. Co zatem robić?
1. Regularnie czytaj książki – najlepiej rodzimych autorów
W ten sposób automatycznie przyswoisz zasady pisowni poszczególnych słów. Wzrokowcy na pewno wiele zapamiętają, czytając! Przy regularnej praktyce zaglądania do książek nie trzeba będzie się zastanawiać, jak się pisze „w ogóle”, „na pewno” czy „na co dzień” 😉 . Ponadto można wzbogacić swój zasób słownictwa.
2. Gdy nie masz pewności, jak coś napisać – zajrzyj do słownika
Wprawdzie istnieje coś takiego jak autokorekta w edytorze tekstów lub w telefonie, ale nie wyłapuje ona wszelkich możliwych pomyłek językowych. Dlatego w razie wątpliwości dobrze jest zajrzeć do słownika. Ja polecam ten klasyczny, czyli PWN – w wersji papierowej bądź online, jak kto woli!
3. Słuchaj ludzi, którzy znają się na języku
Do jednych przemówi Profesor Miodek, do innych – Paulina Mikuła. Grunt, żeby korzystać z wiedzy, jaką te osoby dzielą się z nami. Warto posłuchać, co mają do powiedzenia na temat językowych zawiłości. A nuż dowiesz się, skąd pochodzi wybrane polskie słowo i zabłyśniesz dzięki temu w towarzystwie? 😉
4. Staraj się używać synonimów
Ja wiem: najprościej jest stwierdzić, że coś jest „fajne”/ktoś jest „fajny”. Ale przecież to słowo jest takie… nijakie. COŚ może być wspaniałe, ciekawe, ładne, interesujące, inspirujące, urocze. KTOŚ z kolei jest miły, uprzejmy, grzeczny, kochany, dobry, ciepły, wspaniały.
Jedną z pięknych cech naszego ojczystego języka jest bogactwo słów. Warto korzystać, nie ograniczając się tylko do tych najpopularniejszych!
5. Spróbuj ograniczyć zapożyczenia z innych języków w mowie codziennej
To może być trudne… Zwłaszcza gdy pracuje się w zawodzie, w którym ciężko znaleźć polski odpowiednik danego słowa.
Weźmy takiego deva… Przecież musi zaimplementować nowe ficzury do kodu, po czym scommitować, a w międzyczasie jeszcze porozmawiać z product ownerem na planningu.
A właściwie ten programista mógłby wdrożyć nowe funkcjonalności do kodu, po czym załadować go do bazy, a w międzyczasie jeszcze porozmawiać z reprezentantem klienta na spotkaniu, na którym planuje się dalsze prace… Brzmi głupio? Mało korpogadkowo (o, ciekawe słowo mi wyszło)? Ech…
Niech ten Dzień Języka Ojczystego będzie dla nas wszystkich dobrą okazją do refleksji nad kondycją polszczyzny. Nie zapominajmy, co niegdyś powiedział jeden z polskich poetów renesansu – Mikołaj Rej – o mowie polskiej. Cytować nie będę, bo wiesz zapewne, o jakie słowa chodzi. Miłego świętowania! 😉
Naprawdę świetne ! ❤