– 2016 –
Leżę w łóżku kolejne godziny. Spoglądam w sufit. Chcę płakać, ale już nie ma czym. Zabrakło łez. Chcę krzyczeć, ale głos grzęźnie w gardle, gardle ściśniętym z bólu.
Czuję, jakby ktoś na mojej klatce piersiowej położył ogromny głaz. Nie mogę nabrać głębokiego wdechu. Leżę, patrzę na ten dziwny odprysk farby na suficie.
Czuję, jakbym za chwilę miała wsiąknąć w łóżko. Roztopić się. Rozpuścić. Zniknąć… W sumie nawet chciałabym zniknąć.
Flashbacki. Znowu. Jestem myślami tam, zamiast być tutaj. Nie umiem być tutaj. Jestem poza sobą. Patrzę na siebie jakby obok.
Próbuję zasnąć. Gdy śpię, to przynajmniej nie czuję tego ścisku w klatce piersiowej. Tych wyrzutów sumienia, że powinnam… coś. Cokolwiek! Wstać. Ubrać się. Wyjść na spacer. Żyć. Zarabiać. Odkurzać.
Cokolwiek.
Próbuję zasnąć. Chcę zasnąć i już się nie obudzić.
…
Mija godzina, może półtorej. A jednak, budzę się. Cholera…
– 2024 –
Siedzę i piszę ten tekst. Spoglądam… w siebie. W swoje wnętrze. Chcę płakać… Płakać nad tym, że tyle osób zmaga się z nią: z depresją. Że tyle osób nie ma wsparcia, boi się sięgnąć po nie, nie wie, co dalej. Chce mi się płakać nad sobą z tamtego czasu. Najgorszemu wrogowi nie życzyłabym takich przeżyć, odczuć, takiego bólu.
Czuję współczucie – dla osób zmagających się z tym paskudztwem. Czuję współczucie też dla siebie sprzed lat. Dla tej krzyczącej z bólu małej dziewczynki we mnie. Tej, która tak bardzo chciała, żeby ją kochać. Tej, której brakowało mojej własnej miłości.
Czuję podziw – dla tych, którzy się z tego podnieśli. Ale i dla tych, którzy walczą. Każdego dnia walczą o to, by widzieć coś więcej niż sufit własnej sypialni. By poczuć coś więcej niż chęć zniknięcia, więcej niż przeszywający ból duszy. Ja też walczę. Z PTSD, które wywoływało stany depresyjne, koszmary, chęć zniknięcia.
Koszmary nadal się pojawiają. Ale tylko we śnie… Życie na jawie nie jest już koszmarem.
Czuję wdzięczność wobec tych osób, które wówczas były przy mnie – nawet gdy nie rozumiały do końca, co się dzieje. Nawet kiedy nie miały pojęcia, jak pomóc. One też miały ciężko. Nie jest łatwo żyć z człowiekiem, który zmaga się ze stanem depresyjnym.
Czuję wdzięczność wobec specjalistów, którzy pomogli mi stanąć na nogi.
Czuje wdzięczność do tej małej dziewczynki we mnie. Tego wewnętrznego dziecka, które tak długo płakało, tak wytrwale, że w końcu jej posłuchałam. Sięgnęłam po pomoc. Dziś ona jest spokojna, uśmiecha się i na nowo odkrywa piękno w codzienności.
Dziś zasypiam i… cieszę się na następny dzień, na to, co mnie czeka.
I choć czasem ochota do zostania w łóżku i chęć ucieczki od świata wraca… Wiem, że nie musi tak być.
PS Potrzebujesz pomocy? Nie bój się po nią sięgać. Warto. Zrób to dla siebie, bo zasługujesz na to: https://116sos.pl/