Speluna

Wchodzę do środka. Odór w nozdrza uderza.
Oczy w ciemności niepewnie, chaotycznie błądzą.
Stawiam kroki ostrożnie – kto wie, dokąd zmierzam…
W spelunie tej ciemnością demony wszelkie rządzą.

Jeden – demon strachu. On tak paraliżuje,
że człowiek nagle ląduje po kolana w bagnie.
Drugi – władca gniewu, co wstrząsy wywołuje,
gdy z klatki się wydostać na powierzchnię pragnie.

Trzeci i czwarty, te to nie lada huncwoty!
Skradają się w ciemności, niezauważeni:
pan Próżność i żona jego – demon głupoty.
Uwielbiają wynurzać się z krainy cieni

na zewnątrz. I bezkarnie po świecie wędrować
by chcieli – co czasem im się, niestety, udaje.
A w kącie tawerny – skulony, przed wzrokiem się chowa
Lęk, co łka, co drży i jęki przeciągłe wydaje.

Lęk, Strach, Gniew, Próżność… i wreszcie Głupota.
Pięciu stałych bywalców tej meliny mrocznej.
I ja, co wchodzę do środka. Bezładnie się miotam
wśród tych oślizłych postaci, wśród brudu i krwotocznej

gorączki. Bo te podziemia choroba straszna trawi!
Epidemia, co także moim jest udziałem.
Masz człowieku duszę? To też się jej nabawisz.
Ludzka dusza śmierdzi – i potem, i kałem.

To ona speluną największą, to tam zagląda mara.
To w niej największe toczą się bójki i swady.
To ona nieraz tonie w trunków podłych oparach…
Lecz to tam musisz zajrzeć, gdy już nie dajesz rady.

Rozsiądź się – oczy Twoje przywykną do ciemności.
Toast wznieś ze swymi wszystkimi demonami.
Zaprzyjaźnij się z nimi. Staw czoła dorosłości,
krążąc w szynku pomiędzy lepkimi stołami.

Lubię często ten mroczny przybytek odwiedzać,
choć sporo w nim szemranej, bardzo złej gawiedzi.
Jednak to tam właśnie Poznanie, Czucie i Wiedza.
W spelunie duszą zwanej szukaj odpowiedzi.

Back to Top