Zdrowe odcięcie się czy ghosting? O trudnych relacjach słów kilka…

Żyjemy w czasach, gdzie tyle mówi się o rozwoju osobistym. Coraz więcej osób interesuje się zagadnieniami psychologicznymi. Zdrowe granice, asertywność – to jedna strona medalu. Ale mamy też ghosting… Pewnie i Tobie obiły się o uszy te pojęcia. A jak to wygląda w praktyce? Czy odcięcie się to to samo co „zghostowanie” kogoś?

Ghosting: czym jest?

To pochodzące z j. angielskiego pojęcie oznacza gwałtowne zerwanie kontaktów z bliską osobą – bez słowa wyjaśnienia. Może to być partner/partnerka, przyjaciel, ktoś z rodziny. Niepostrzeżenie, niczym duch (ang. ghost), znika się z jej życia. Zwykle wiąże się to z nieodbieraniem telefonów i nieodpisywaniem na wiadomości. Często osoba zrywająca relację blokuje tę drugą na portalach społecznościowych, blokuje jej numer w telefonie i stara się za wszelką cenę całkowicie uciąć wszelkie formy kontaktu.

Taktyka ta (o ile można to w ogóle nazwać taktyką) to dość popularne zjawisko – zwłaszcza w dobie szybkich randek i dostępności wielu potencjalnych partnerów. Nie oszukujmy się, nie jest to miły i elegancki sposób kończenia relacji. Może być nawet postrzegany jak tchórzliwe rozwiązanie. Bo zamiast porozmawiać i wprost powiedzieć, o co chodzi – łatwiej zniknąć, unikając tym samym konfrontacji. Często osoba porzucona bardzo to przeżywa, bo to rzeczywiście jest trudne do udźwignięcia. Pojawiają się pytania: czemu druga strona rozpłynęła się w powietrzu? Co zrobiłem/zrobiłam nie tak, że zostałem/zostałam porzucona? Jednak… czy każde zerwanie relacji jest ghostingiem?

Asertywność a zdrowie emocjonalne i psychiczne

Czasami zdarza się, że relacja nie układa się z różnych powodów. Konflikty, kłótnie – to normalne. Zdarza się. Co jednak w sytuacji, gdy jedna z osób stale nadszarpuje zaufanie? Co, gdy przyjaciel, partnerka albo inna bliska osoba w kółko rani Cię tymi samymi zachowaniami? Cóż, pierwsze, co przychodzi na myśl – postawić granice. Asertywność w takim przypadku jest wielce wskazana. Warto więc:

  • powiedzieć, co się czuje w związku z zaistniałą sytuacją,
  • wskazać, jakie zachowanie drugiej osoby doprowadziło do powstania takich odczuć,
  • wyrazić swoją prośbę bądź oczekiwanie, dotyczące zmiany zachowania.

No dobrze, w teorii wszystko wygląda pięknie. Ty przedstawiasz, co Ci leży na sercu. Rozmówca słucha i bierze sobie do serca, bo przecież nie chce Cię krzywdzić ani ranić… A potem przeprasza i już więcej tego nie robi. STOP. Wróć. Nie jesteśmy przecież w bajce. Owszem, w dojrzałych relacjach to wykonalne. A przynajmniej da się pracować (realnie!) nad zmianą zachowań. Ale przecież nie zawsze jest tak prosto. Nie każdy jest wystarczająco dojrzały emocjonalnie. Co wtedy?

Odcięcie – tak czy nie?

Cóż, warto rozmawiać. Raz, drugi, trzeci… dziesiąty. Do skutku. Można próbować zrozumieć motywacje drugiej strony. Można prosić, przekonywać, mówić o swoich uczuciach. Można – ale do czasu. Nawet mając anielską cierpliwość, w końcu osiągnie się ten punkt, gdzie miarka się przebierze. Kiedy już naprawdę szkoda słów. Jeżeli ktoś nieustannie rani Cię tym samym, mimo próśb o zaprzestanie…. Właściwie jedyne, co pozostaje, to odciąć się od takiej osoby.

To może być trudne zwłaszcza do osób, które nie mają w zwyczaju skreślać ludzi ze swojego życia. To prawdziwe wyzwanie dla tych, którzy bardzo się przywiązują i chcą za wszelką cenę ratować relację, gdy ta kuleje. Tu jednak tkwi pułapka. Przecież w pojedynkę nie da się naprawić więzi! A już zwłaszcza gdy druga strona właściwie ma gdzieś to, jak jej zachowania wpływają na kształt relacji. Kiedy rzuca słowa na wiatr, obiecuje zmianę, poprawę, przeprasza… A potem nadal uskutecznia to samo. Nie oszukuj się, na pochyłe drzewo nie podskoczysz i nawet Salomon na nie nie naleje! A gdy jeszcze trafisz na osobę niedojrzałą czy narcystyczną, to… ratuj się, kto może.

Odcięcie od kogoś, czyli co?

Myślę, że pojęcie to dotyczy właściwie dwóch obszarów. Pierwszy – to odcięcie fizyczne. Zaprzestanie osobistych spotkań, ale także nieodpowiadanie na uporczywe telefony, zaczepki SMS-owe i inne próby ponownego nawiązania kontaktu. I to właściwie jest prostsze do zrealizowania. Ta trudniejsza część dotyczy odcięcia emocjonalnego. Im bliższa jest to osoba, im dłużej trwała relacja – tym może to być cięższe. Będzie kusiło, żeby odpisywać, wdawać się w dyskusje, dawać kolejne szanse na poprawę, samooszukiwać się… Będzie bolało. Jednak dla własnego dobrostanu psychicznego i emocjonalnego zwykle jest to niezbędne. Być może rzeczywiście za jakiś czas okaże się, że dana osoba wykonała pracę nad sobą, zmieniła się. Wówczas można pomyśleć o odnowieniu kontaktu. Ale zdarza się i tak, że relacja nie zostaje już wskrzeszana. Bo właściwie nie ma na czym budować. I trzeba być też przygotowanym/przygotowaną na taką ewentualność.

Uff… Temat ciężki, ale jakże ważny w kontekście budowania zdrowych relacji i unikania tych wyniszczających. Czy Tobie zdarzyło się odciąć od kogoś? Jak to się skończyło? Czy nawiązaliście ponownie relację za jakiś czas, a może znalazłeś/znalazłaś inne osoby, z którymi więzi układały się zupełnie inaczej? Podziel się w komentarzu!

Back to Top