Mamy końcówkę lipca, a więc sezon urlopowy w pełni. Dla wielu to czas wymarzonego odpoczynku. Wakacyjne wyjazdy poprzedzone są planowaniem, przygotowaniami i pakowaniem. Każdy zastanawia się: co zabrać, o czym nie można zapomnieć, co jest niezbędne… Czy jednak rozważałeś/rozważałaś kiedyś, czego nie brać, wyjeżdżając na zasłużony urlop? Oto kilka przykładów „nieprzydasi”!
O czym przeczytasz w tym wpisie?
Negatywne nastawienie
Oto pierwszy element, którego dobrze jest się pozbyć przed wyruszeniem w drogę. Dlaczego? Bo może ono być tylko nieprzydatnym ciężarem, który niepotrzebnie będziesz tachać ze sobą na górskie szczyty lub nosić w torbie plażowej. O czym konkretnie mówię? Na przykład o tego typu myślach:
- Prognozy są złe… Na pewno będzie cały czas lało! Wynudzę się w hotelu!
- Co z tego, że wyjeżdżam, jak urlop się skończy i trzeba będzie wrócić do szarej rzeczywistości?
- Eeee tam, góry… pewnie szlaki będą zatłoczone, a do kolejki – kolejka. Bez sensu!
- Co niby ciekawego jest w tym mieście? Przecież to nie Barcelona, ani nawet Kraków!
- Na pewno się czymś zatruję, bo turystom to byle co podają…
Uwierz mi, bez czarnych scenariuszy wypoczynek będzie lepszy. Co więcej, często okazuje się, że takie przewidywania są na wyrost. Na szlaku wcale nie ma tłumu, w mieście odbywa się ciekawy festiwal i są urokliwe kawiarnie, a niebo się rozchmurzyło i świeci słońce. Zatem rozchmurz się i Ty!
Nierealne oczekiwania
Wyjeżdżasz z twardym postanowieniem i solidnymi planami. Jakimi? Co najmniej sto kilometrów na rowerze przez tydzień. Zaliczyć wszystkie najważniejsze muzea w mieście. Przynajmniej pięć razy wykąpać się w Bałtyku. Tymczasem nogi odmawiają posłuszeństwa, tyłek od siodełka boli, a połowa muzeów jest zamknięta lub nie masz czasu ich wszystkich zobaczyć. A Bałtyk? Lodowaty niczym spojrzenie szefa, gdy po raz piąty w jednym tygodniu spóźniłeś/spóźniłaś się do roboty. I co? I zawód… Bo przecież miało być tak pięknie!
I uwaga! Tu nie chodzi o to, żeby nie nastawiać się pozytywnie na urlop. Warto natomiast odróżnić dobre nastawienie od wygórowanych, trudnych do zrealizowania zamierzeń. I oczekiwań – względem siebie lub innych… No bo przecież partner niekoniecznie musi chcieć zwiedzać kolejny gmach czy pedałować następne kilometry pod górę! Dobrze jest być optymistą, ale umiarkowanym… Chociaż, może i lepiej nijak się nie nastawiać, tylko pozwolić sobie na odrobinę spontaniczności i odpuścić nieco planowanie? Jak uważasz? Daj znać w komentarzu. 🙂
Praca, praca…
Niby siedzisz na plaży, ale wysyłasz ze smartfona maile do swoich klientów. Niby przemierzasz górskie szlaki, ale myślami jesteś przy nowym projekcie w pracy. Niby wchodzisz na Facebooka, żeby sprawdzić, co u znajomych – ale jak już udało się dorwać klawiaturę, to szukasz ofert dla copywritera. Znasz to? Tymczasem takie działanie sprawia, że niby jesteś na wakacjach, ale… no właśnie: niby. Jedną nogą. A czy wtedy naprawdę uda się porządnie wypocząć? Trudno to zrobić, gdy głowę zaprząta praca. Dlatego ja na urlopie w ogóle się nią nie zajmuję.
Jeśli jesteś freelancerem, to uprzedź swoich klientów i współpracowników o planowanych dniach wolnych. Podobnie jak przy pracy na etacie, tutaj też powinno się zgłosić dni wolne. Wówczas raczej nikt nie będzie Ci zawracał głowy do czasu, aż wrócisz. A co z innymi osobami, np. potencjalnymi klientami, którzy mogą się w międzyczasie odezwać? Co, gdy ktoś akurat szuka copywritera i pisze do Ciebie, a Ty mu nie odpiszesz?! Ustaw autoresponder na skrzynce pocztowej. Powiadom w nim, w jakich dniach przebywasz na urlopie i obiecaj, że odpiszesz po powrocie z niego. Jeżeli zlecenie nie jest pilne, wciąż będziesz mieć szansę na jego podjęcie!
Troski, które mogą poczekać
Zimowe ubrania wciąż wiszą na wieszaku? Odebranie kurtki z pralni zupełnie wyleciało Ci z głowy? A może wciąż rozmyślasz o tym nieprzyciętym żywopłocie wokół domu? No okej, można. Tylko… po co? Dopóki nie wrócisz, to i tak nic z tym nie zrobisz. Co najwyżej możesz spróbować poprosić kogoś bliskiego, żeby Cię w tym wyręczył. Jeżeli jednak nie ma takiej opcji, to nie zaprzątaj sobie tym głowy. Gdy przestaniesz o tym myśleć, to:
- zaczniesz być tu i teraz, czyli na urlopie,
- nie będziesz nakręcać się na snucie kolejnych ponurych scenariuszy (inwazja morderczego, rozrastającego się żywopłotu, sprzedana przez panie z pralni kurtka i te sprawy…)
- … może zmobilizujesz się do tego, aby na przyszłość nie odkładać takich spraw – po to, żeby później nie musieć o nich rozmyślać. 😉
Jeśli do tej pory coś nie było ważne i świat się od tego nie zawalił, to prawdopodobnie nadal będzie tak samo, gdy wrócisz do domu. No dobra, gałązki mogą nieco podrosnąć, ale kurtka zapewne wciąż będzie na Ciebie czekać w tej nieszczęsnej pralni.
Tego typu rozmaitych „bagaży” staram się nie taszczyć ze sobą na żaden urlop. Dzięki temu jestem w stanie docenić fakt pobytu w określonym miejscu, cieszyć się wyjazdem i naprawdę solidnie wypocząć. A jak wygląda to u Ciebie? Dołożyłbyś/dołożyłabyś coś jeszcze do tej listy? Zapraszam do dyskusji! 😉
Gdybym miała komuś udzielać rad na ten temat, byłyby dokładnie takie. Ale sama jakoś zapominam się do nich stosować 😉 Zwłaszcza czarnowidztwo i planowanie, co pójdzie nie tak 😛 Ale staram się nie nastawiać, jak będzie super, bo potem różnie bywa, zwłaszcza na urlopie z dziećmi.
Cóż, czasem właśnie najtrudniej zastosować coś w praktyce, chociaż ma się tę wiedzę. To chyba kwestia wprawy. Jak kilka razy człowiek świadomie przyłapie się na snuciu czarnych scenariuszy czy niepotrzebnym dywagowaniu, to potem już przychodzi to dużo łatwiej, niejako automatycznie. Na początku trzeba się jednak trochę pilnować. 🙂 A urlop z dziećmi to pewnie jeszcze temat na osobny wpis… Tutaj jest jeszcze więcej nieprzewidywalności. Pozdrawiam ciepło (a właściwie to upalnie!). 🙂
Zgadzam się ze wszystkim. Staram się też nie planować na urlop generalnego sprzątania, remontu itd. Wiadomo, czasami nie da się inaczej, ale jak wypocząć, kiedy każdy dzień będzie wypełniony zadaniami po brzegi? Wrócę do pracy jeszcze bardziej zmęczona… 🙂
To prawda, jednak urlop to w domyśle raczej czas na odpoczynek i relaks. Mimo to wiele osób nie ma pewnie możliwości zrealizować np. remontu w innym czasie. Ważne, żeby nawet wtedy znaleźć choć jeden dzień tylko dla siebie, może choć na weekend wyskoczyć za miasto… Po prostu spędzić czas tak, aby poczuć, że się przynajmniej odrobinę wypoczęło. 🙂