3 refleksje na pierwszą rocznicę prowadzenia działalności

Niewiele brakowało, a zupełnie przegapiłabym rocznicę założenia działalności gospodarczej. COPYLICJA – FABRYKA TEKŚCIKA ma już rok! Dokładniej minął on 12 czerwca. To był dość intensywny czas: nowi klienci, nowe wyzwania na zawodowej drodze. Jesteś na etapie rozważań, dotyczących zakładania działalności? Może więc zadajesz sobie właśnie pytania, które ja sobie stawiałam ponad rok temu. Nie podejmę tej ważnej decyzji za Ciebie, ale postanowiłam króciutko podsumować te 12 miesięcy pracy copywritera z własną firmą i podzielić się tutaj kilkoma spostrzeżeniami. Zapraszam do lektury! 🙂

Nie taki biznes straszny…

Startując z własną działalnością, zapewne jak każdy, miałam masę wątpliwości. Czy to wypali? Czy będą klienci? Jak poradzę sobie z wystawianiem faktur, zawieraniem umów i negocjowaniem stawek? Czy podołam?  To jednak nie zniechęciło mnie do spróbowania. I teraz już wiem, że warto było! Jak do tej pory idzie mi całkiem nieźle. Klienci są – mam nadzieję, że zadowoleni. 🙂

Jeśli chodzi o księgowość, od początku wiedziałam, że chcę to komuś zlecić. Wolę skoncentrować się na swojej pracy, a papierologię zostawić kompetentnej osobie. Aktualnie wystawiam faktury (bez VAT), a po upływie danego miesiąca dostarczam komplet dokumentów księgowej. To wszystko! No, jeszcze oczywiście trzeba pamiętać o przelewie do ZUS, ale to już weszło mi w nawyk.

Jeśli rozważasz założenie działalności, zastanów się, czy chcesz oddelegować część zadań księgowemu. To oczywiście kosztuje. Z drugiej strony, kupujesz też spokój i świadomość, że w papierach wszystko będzie jak trzeba i o niczym nie zapomnisz. Możesz jednak robić to samodzielnie, zwłaszcza gdy nie masz dużej ilości dokumentów każdego miesiąca. Wybór zostawiam Tobie. 🙂

Czy copywriter ze swoją nową firmą ma szansę się przebić?

To pytanie zadaje sobie wielu freelancerów. Na rynku działa już przecież grono osób, które w zawodzie pracują od lat. Mają wyrobioną markę, stałych klientów, na brak zleceń z pewnością nie narzekają. Pojawiają się także obawy przed „psuciem rynku”, czyli osobami, które piszą za grosze – na przykład chcąc sobie dorobić na studiach. Czy zatem jest realna szansa, że taki ktoś „zabierze” klientów? Czy rzeczywiście zleceniodawcy patrzą tylko na stawki?

Cóż, wydaje mi się, że swoje miejsce w świecie copy znajdzie zarówno początkujący tekściarz, jak i stary wyjadacz. Wiadomo, że stawki są inne. W końcu to dwa różne poziomy doświadczenia i umiejętności… Myślę, że jeśli ktoś działa w branży już jakiś czas, nie musi obawiać się konkurencji ze strony młodszych kolegów po fachu. Z kolei „nowy”, gdy potrafi dobrze pisać, również sobie poradzi.

Ceń się, ale się nie przeceniaj

A jak już o stawkach copywritera mowa… No właśnie. Czy warto startować od najniższych możliwych? Nie będę hipokrytą i nie zamierzam dowodzić, że nie. Sama tak zaczynałam, jeszcze zanim w ogóle marzyłam o działalności. Jednak z czasem, gdy klienci doceniają moją pracę, wiem, że mogę sobie pozwolić na podniesienie stawek. Nie ma się co oszukiwać: firma wiąże się ze stałymi kosztami (ZUS, księgowość). Trzeba na to zarobić i mieć jeszcze za co żyć. 🙂 Ponadto warto być świadomym swoich umiejętności i sensownie wyceniać czas, przeznaczony na zlecenia.

A czego nie przeceniać? Na pewno swoich sił i możliwości. W początkowych etapach może być trudno rozeznać, ile jest się w stanie zrobić. Czy przyjmować kolejne zamówienia na teksty? Czy jeśli je wezmę, wyrobię się w terminie z pozostałymi, które już mam w realizacji? Te pytania trzeba sobie na bieżąco zadawać. Osobiście planuję pracę tygodniowo. Wówczas widzę, czy w najbliższych dniach dam radę zrealizować jeszcze jakieś zlecenie, czy też lepiej przełożyć je na następny tydzień. Albo – gdy trzeba – odmówić. Nie bój się odmawiać, w końcu nie jesteś robotem! Każdy z nas ma jakieś moce przerobowe i pracuje z określoną wydajnością. Wsłuchaj się w siebie i zaobserwuj, jak to działa w Twoim przypadku. 🙂

Rok za mną, kolejne miesiące przede mną. W tej chwili mogę powiedzieć: cieszę się, że zdecydowałam się na własną działalność. Mam nadzieję, że Ty też podejmiesz najlepszą dla Ciebie na ten moment decyzję. Na koniec jeszcze jedna wskazówka: najpierw klienci, a dopiero potem firma. Nie odwrotnie! Zawsze możesz spróbować działalności nierejestrowanej, o której pisze m.in. Kasia Pszonicka i sprawdzić, jak będzie Ci szło. Oby jak najlepiej. Powodzenia! 🙂

PS. Jeśli masz swoją działalność, chętnie poznam Twoje refleksje z nią związane. Podziel się nimi w komentarzu!

Back to Top