Dlaczego nie robię podsumowania roku na blogu? 3 powody!

Kolejne 365 dni nadchodzi wielkimi krokami. Rok 2019 to już prawie historia. To czas, gdy wypadałoby zrobić choć krótkie podsumowanie. Napisać, co było dobrze, a co mogło być lepiej. No właśnie – wypadałoby. Czy aby na pewno? 🙂 Ten wpis nie będzie więc takim zestawieniem. Zamiast tego chciałabym napisać po prostu kilka słów o tym, czemu w tym roku autorozliczenia tutaj brak!

Wszyscy wszędzie podsumowują…

Już od kilku dni w mediach społecznościowych pojawiają się TE linki. Jakie? Otóż są to odnośniki do wpisów blogowych, będących wszelkiego rodzaju podsumowaniami. Rozliczeniami. Zestawieniami. Rankingami. Przyznam, że odczuwałam już przesyt tego. Często są one do siebie bardzo podobne… A może to tylko moje wrażenie? Tak czy inaczej, w tym roku postanowiłam zatem nie dokładać swojej cegiełki do tego bombardującego ze wszech stron trendu blogowego. W zeszłym roku robiłam podsumowanie, a teraz

zrobię je, ale dla siebie – w swoim dzienniku.

Myślę, że to pozwoli mi uczciwie stanąć twarzą w twarz z tym, co rzeczywiście się działo. Sprawdzić, co się udało osiągnąć i co było wspaniałe. Zweryfikować, nad czym warto byłoby jeszcze bardziej popracować. Rozważyć, co zostawić bez zmian, a z czego zrezygnować. Robię to zresztą na bieżąco – staram się raz na tydzień wyciszyć i siąść z notatnikiem przy kawie, dumając nad życiem.
Mam takie poczucie, że w sieci nie dzielimy się wszystkim. Czy zawsze podsumowania blogowe są pełnym obrazem tego, jak wyglądał dany czas w życiu danej osoby? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Jednak czuję, że mi osobiście lepiej posłuży osobisty rozrachunek na papierze niż ten publiczny – na ekranie. 🙂

Roczne podsumowanie: czy jest potrzebne?

Tak naprawdę sylwester nigdy nie był dla mnie jakimś szczególnie przełomowym momentem. Od dłuższego czasu czuję, że właściwie każda chwila jest dobra na zatrzymanie się i zweryfikowanie swoich działań. Połowa lipca? Czemu nie! Koniec października? Można. Dlaczego akurat to koniec grudnia miałby być tym szczególnym, wyjątkowym czasem na podsumowania i wszelkie rozważania? Równie dobrze można by to robić co kwartał albo co trzy tygodnie, gdy ktoś zechce. A może i co dwa lata? Co kto lubi!

Tym razem wpis jest krótki. Do końca roku zostało kilka godzin. 🙂 Spędzę je w zgodzie ze sobą. Wraz z mężem planujemy nadrobić niektóre zaległości filmowe, więc zapewne zrobimy sobie maraton. Kilka tytułów już wybraliśmy, teraz trzeba zrobić ostateczną selekcję. 😉
A Wam, drodzy Czytelnicy, życzę spełnienia Waszych marzeń w kolejnych dwunastu miesiącach. Niech wydarzy się to, czego z głębi serca pragniecie. Do zobaczenia w roku 2020!

3 komentarze

  1. Podsumowania nie działają motywująco, tylko rtochę ściągają do tyłu. Plan tak, ale taki, który ma na względzie tu i teraz! Jutro będzie żyło inną chwilą…

    • Terenia Tekścik

      Coś w tym jest. Czasami, gdy dużo się już osiągnęło, po podsumowaniu można osiąść na laurach. Albo wręcz przeciwnie — gdy niewiele udało się zdziałać, można popaść w zniechęcenie i zaniechać dalszych prób. Może więc warto połączyć podsumowanie ze wspomnianym przez Ciebie planem? Zobaczyć, co można poprawić, aby tym razem było inaczej i patrzeć naprzód, wyciągając wnioski z przeszłości? 🙂

Comments are closed.

Back to Top