Osoby, które chcą zacząć pisać, zastanawiają się niejednokrotnie, czy będą miały wenę do pisania. Tymczasem wena to nie jest stan, który trwa ciągle. Jasne – bywa i tak, że palce aż się rwą do długopisu czy klawiatury, a głowa jest pełna pomysłów. Jednak czasem pomysłu brak, a napisać coś trzeba… I co wtedy? Podzielę się kilkoma sposobami, które w moim przypadku się sprawdzają. 🙂
Siądź i zacznij… od pisania
Najtrudniej podobno jest zacząć – i coś w tym jest. Kiedy siadam przed otwartym edytorem czy pustą kartką, niekiedy potrzebuję po prostu napisać kilka słów czy zdań, żeby dalej już było łatwiej. Gdy się ma już coś napisane, to bardzo motywuje do dalszej pracy. Wymaga to oczywiście pewnej samodyscypliny – ale czasami zwyczajnie nie ma wyjścia, jeśli chce się np. terminowo zrealizować zlecenia. Ważne, aby patrząc w tę pustą przestrzeń nie zniechęcać się i nie stresować, że nic tu jeszcze nie ma. Spokojnie, słowo po słowie, linijka po linijce… I tak powstaje tekst.
Daj sobie czas
Ta rada sprawdza się, zwłaszcza gdy pisze się coś dla siebie. W pracy copywritera nie zawsze jednak jest na to miejsce – wszak zlecenia mają określone terminy realizacji i nie można czekać w nieskończoność z nadzieją, że przyjdzie cudowne olśnienie. Na szczęście i w tym przypadku jest sposób. Jeśli mam wykonać zlecenie, do którego potrzebne jest zapoznanie się z określonymi informacjami, to po ich przeanalizowaniu robię sobie przerwę. Gdy mam jeszcze czas do jego zakończenia, nic się nie stanie, jak w międzyczasie zajmę się innym zleceniem lub krótką gimnastyką, pozmywaniem naczyń czy czymkolwiek innym. Po tej przerwie myśli łatwiej mi się układają.
We śnie uporządkuj „szufladki”
Wspomniana wyżej przerwa może też być czasem na sen. Zdarza się, że analizuję potrzebne mi informacje wieczorem, a rano jestem w stanie napisać bez większych problemów – za jednym zamachem – całą potrzebną treść. We śnie wiedza utrwala się i porządkuje się w głowie. Jest to u mnie dużo skuteczniejsze, niż próba napisania na siłę, w nocy, gdy oczy się zamykają. Wprawdzie jestem raczej sową niż skowronkiem, ale kiedy dopada zmęczenie, a mózg woła o sen, nie ma sensu go zmuszać do wytężonej pracy.
Zapisuj pomysły od razu
A co zrobić, gdy wena pojawi się, ale oczywiście niespodziewanie i nie wtedy, kiedy trzeba? Przykładowo, jedziesz sobie tramwajem, siedzisz w poczekalni u dentysty albo biegasz po supermarkecie, a tu bach! Pomysł taki, że klękajcie narody… Jeśli obserwujesz u siebie takie niespodziewane napady weny, noś przy sobie zawsze notes lub chociaż kawałek kartki i coś do pisania. Ileż razy bywało tak, że myślałam sobie: dobra, zaraz jak wrócę do domu, to to zapiszę… Po czym wracam, a tu pustka. Totalnie nic. Nie pamiętam nawet, o co chodziło. Zamiast więc pluć sobie potem w brodę, że fajna idea umknęła i już nie wróci, lepiej ją chwycić za nogi od razu!
Miej coś do pisania przy łóżku
O tym, dlaczego się to przydaje i jak w związku z tym powstał mój pseudonim, pisałam już trochę w zakładce „O Fabryce”. Sprawa ma się podobnie jak z pomysłem w losowej chwili dnia. Gdy zasypiam, a coś mi akurat przychodzi do głowy, muszę to natychmiast zapisać. Komu jednak chce się wstawać spod ciepłej kołdry i szukać czegoś do zapisania…? No właśnie. Dlatego dobrze mieć coś do zapisania myśli przy łóżku, na stoliku nocnym. I nie, „zapiszę rano” nie działa – podobnie jak „zapiszę po powrocie”, o czym wspomniałam wyżej. 😉
Z mojej strony tyle. Nie wiem, czy sposoby są uniwersalne – jak to mówią informatycy: „u mnie działa” 🙂 . Testowaliście jeden albo więcej z tych sposobów? Co sprawdza się u Was?