Kiedyś musiało to nastąpić. No dobrze, nie musiało – ale istniała taka realna szansa… Do rzeczy. Czwartek czy nie – co za różnica? Otóż: zakładając bloga, postanowiłam sobie, że nowe wpisy będą pojawiać się na nim w środy. Na początek najlepiej co dwa tygodnie. Może częściej lub rzadziej (zależnie od rozmaitych zobowiązań i priorytetów na dany czas), ale w środy. Czemu akurat wtedy? Bo to taki ładny środek tygodnia roboczego. Bo może ktoś zechce odetchnąć na półmetku tygodniowych planów i coś poczytać. Środa to środek – ładna gra słów. Jednak tym razem jest inaczej. Zamieszczam wpis dzień później. Dlaczego?
O czym przeczytasz w tym wpisie?
Czwartek – dzień jak każdy inny
Pomyślałam, że jest to tak samo dobry dzień, jak środa czy sobota. Nie widzę powodu dyskryminowania czwartku. Poza tym, skoro z dowolnych powodów nie zrobiłam tego w środę – po co odwlekać i czekać tydzień, do następnej? Warto, żeby blog żył. I wydaje mi się, że lepiej nie kazać czytelnikowi czekać na wpis tylko temu, że środa minęła. Nie ma sensu robić też sobie zaległości w publikowaniu, prawda?
Precz z symetrią i perfekcjonizmem
Lubię symetrię. Lubię porządek, ale taki, rozumiany przeze mnie jako porządek. Porządkiem wydawały mi się środy co dwa tygodnie. Bo równo, bo regularnie, bo ładnie. Jednak porządek to rzecz względna. A co do symetrii… twarze ludzkie nie są symetryczne. Takie jest piękno natury! Wiem, że niektórzy publikują wpisy w określone dni. To sensowne, bo czytelnicy dzięki temu wiedzą, kiedy spodziewać się nowej lektury. Bywają jednak sytuacje, kiedy trzeba przełamać pewien schemat. W moim przypadku mniejsze przywiązywanie wagi do symetrii sprawdza się znakomicie. To u mnie jeden ze sposobów na walkę z niezdrowym perfekcjonizmem. Ten blog ma czytelnikom i mi sprawiać przyjemność. Nie chcę, żeby stał się tylko obowiązkiem i rutyną. 🙂
Piszę, jak mam wenę (czwartek, nie czwartek…)
Zastanawiając się wczoraj, późnym wieczorem, nad tym, o czym napisać – przyszedł mi do głowy ten właśnie pomysł. Uznałam, że może to być niezły temat na wpis. Zapisałam sobie zatem myśl i postanowiłam zasiąść do realizacji pomysłu następnego dnia. A dziś, kiedy to piszę – słowa płyną same. Nie muszę wysilać się, kombinować, zamieszczać czegoś „na siłę”, bo trzeba, żeby było regularnie. I o to mi chodziło – aby wpisy płynęły z moich przemyśleń i z serca. A także, by widoczna w nich była jakaś kreatywność, a nie tylko utarty schemat! A czy to będzie zamieszczone w czwartek, czy w niedzielę – to już kwestia organizacji.
„X powodów, dlaczego…”
Gdybym nie wpadła na pomysł przełamania swojej tradycji wpisów środowych, nie byłoby tego wpisu. Mogłabym zrobić kiedyś artykuł o 5 powodach, dlaczego piszę w środę. Po co jednak mam wymyślać dodatkowe motywy – poza tymi, które podałam na początku? Bez sensu. A tak, to mam na blogu nieco inny wpis, pełen przemyśleń, a w dodatku z chwytliwym tytułem. Przekora bywa przydatna. 🙂
A w jakie dni Ty zazwyczaj zamieszczasz nowe wpisy? Stawiasz na regularność czy robisz to spontanicznie?
Staram się zwalczać moją naturę perfekcjonistki i wdrażać zasadę „Done is better than perfect”. 🙂 Niestety ostatnio mało czasu na pisanie, gdyż dokształcam się w innych tematach.
Pomysł na wpis bardzo dobry, tak jak dobra jest środa. 🙂