SHARE WEEK 2020: godne uwagi miejsca w sieci okiem Tereni

Za oknami wiosna rozwija swe skrzydła. Niestety, korzystać z jej uroków raczej nie sposób – z wiadomych nam wszystkim powodów. Jest natomiast nieco więcej czasu na rozejrzenie się w sieci, niekoniecznie w celu czytania kolejnych koronanewsów. I tak, zapuszczając się w głębiny Internetu, po raz kolejny natknęłam się na akcję, skierowaną do blogerów: SHARE WEEK. Pomysł już mi znany, więc pomyślałam: a czemu by nie! Stąd właśnie ten wpis. Żeby jednak nie było za prosto, to oprócz samych polecajek dzielę się z Wami kilkoma przemyśleniami. Zapraszam!

Uczestniczyć czy nie? Oto jest pytanie…

W SHARE WEEK po raz pierwszy wzięłam udział dwa lata temu. Poprzedniej wiosny natomiast odpuściłam. Miałam takie odczucie, że sporo blogów, najlepiej wypadających w ostatecznym podsumowaniu, to znane i popularne miejsca w sieci. Takie, które już mają oddane grono czytelników. Takie, których w zasadzie nie trzeba polecać, bo same na siebie i swoją renomę od dawna pracują.

Zastanawiałam się, czy nie jest tu trochę tak jak w różnych konkursach: głosujemy na siebie nawzajem i wszyscy są zadowoleni. Wahałam się więc, czy ma to sens. Czy tak naprawdę niszowe, mniej popularne blogi mają w ogóle szansę się przebić? Czy zostaną zauważone wśród znanych nazwisk? Odpowiedź nasunęła się sama: tak, jeśli to właśnie je polecę. A gdy dodatkowo zrobi tak więcej osób, to będzie można wyłowić naprawdę ciekawe perełki, dotychczas zatopione gdzieś w morzu blogów!

SHARE WEEK 2020: kogo nominuję?

Myślałam, dumałam, wybierałam. Nie byłam pewna, rozważałam. Koniec końców z przemyśleń wyłoniły się trzy blogi, które w mojej ocenie zasługują na nominację. Oto one!

1. Na co to komu?
Blog niejakiego Heńka, który tak naprawdę zwie się Andrzej Grzenda (prywatnie jest on moim mężem). Jak doszło do jego powstania (bloga, nie męża – jego to raczej wiadomo 😉 )? Otóż jakiś czas temu namówiłam Andrzeja, żeby swoją pasję do dzielenia się wiedzą przekuł w pisanie artykułów. Opowiadać w ciekawy sposób bowiem potrafi, a słowem pisanym włada naprawdę nieźle.

Blog odpowiada właściwie na pytanie, zwarte w jego nazwie. I to z różnych punktów widzenia! Znajdziesz tam ciekawie ujęte zagadnienia z fizyki, astronomii i matematyki, ale też z języków czy prawa. Nie brakuje tam również historii, inspirowanych po prostu codziennym życiem i zachwytem nad bogactwem otaczającego nas świata. I choć strona wciąż jeszcze raczkuje, w mojej ocenie ma ona spory potencjał. Jeżeli zatem pragniesz dowiedzieć się:

  • co mamy wspólnego z gwiazdami (tymi na niebie, nie tymi z Instagrama),
  • gdzie jest dół, gdy stoimy na powierzchni naszej planety,
  • dlaczego zwykły liść potrafi być fascynujący
  • … oraz masy innych interesujących rzeczy
    – wpadnij do Heńka!

2. Słowo na ławę
Miejsce w sieci, prowadzone przez Joannę Biadalską. Blog, na który natrafiłam jeszcze w zeszłym roku za sprawą grupy na Facebooku, prowadzonej przez Autorkę. I nie żałuję!
Joanna potrafi operować słowem w naprawdę niezwykły sposób. Wystarczy zajrzeć chociażby do działu z opowiadaniami. Ponadto widać tu ponadprzeciętny zmysł obserwacji, a także umiejętność dostrzegania detali i przekuwania spostrzeżeń w ciekawe, angażujące i pobudzające wyobraźnię wpisy. To, co dodatkowo mnie przekonuje, to autentyczność. Nie jest tam cukierkowo i idealnie, a autorka pokazuje, że każdy z nas jest po prostu człowiekiem. Każdy ma swoje lepsze i gorsze dni, obawy, zmartwienia, ale też chwile radości, zachwytu czy po prostu spokoju. To w mojej opinii interesujący kontrast dla blogów i innych kanałów, gdzie pokazywanie jest idealnie uporządkowane, zaplanowane życie: przepełnione pięknymi widokami, ciągłym uśmiechem i równo poukładanymi książkami na półkach 😉 . Warto więc zajrzeć!

3. Bezdzietnik.pl
Przestrzeń, stworzona przez Edytę Brodę. Dość oryginalna – wyróżniająca się spośród wszelkich blogów parentingowych, obrazujących zachwyt nad pięknem macierzyństwa. Tutaj można poczytać o tym, że da się wieść szczęśliwe życie, nie mając potomka. Dobrze, że powstał ten blog. Świetnie, że są osoby, które nie boją się otwarcie mówić:

Nie chcę mieć dzieci, mam prawo ich nie chcieć i to jest w porządku!

Tutaj nie usłyszysz (nie przeczytasz), że gdy nie interesuje Cię tematyka okołoniemowlakowa, to jesteś lambadziarą, egoistką i w ogóle jak tak można. Przekonasz się natomiast, że:

  • nie jesteś „wybrakowana” przez to, że nie masz dzieci,
  • brak instynktu macierzyńskiego nie jest powodem do tego, aby czuć się gorszą,
  • nie musisz godzić się na niestosowne i niedelikatne pytania typu „Kiedy dzieci?”/„Czy doczekam się wnuków?”/„A wy co, planujecie coś lub KOGOŚ?!”,
  • dziecko niekoniecznie jest jedynym sensem i celem życia kobiety,
  • nie trzeba słuchać oklepanych argumentów typu „szklanka wody”/„odmieni ci się jeszcze” 😉 .
    Warto zauważyć, że na ten blog trafiają także… matki, które chcą lepiej zrozumieć punkt widzenia bezdzietnych lub po prostu wykazują się empatią i poszanowaniem wyborów innych osób – i są tam jak najbardziej mile widziane! Nie jest to zatem wyłącznie blog dla tych, co to nie mają potomstwa. Z całego serca polecam lekturę!

Ufff… Miało być nieco krócej, a wyszło jak zwykle. Żeby już nie przedłużać, zapraszam Cię więc do wspomnianych wyżej miejsc. Czy któreś z nich zwróciło szczególnie Twoją uwagę? A może także bierzesz udział w akcji i polecisz mi autorów, których czytasz w Internecie? Zapraszam do dyskusji!
A jeżeli interesuje Cię, kogo polecałam dwa lata temu, zapraszam do wpisu o SHARE WEEK 2018. Do tych autorów nadal zaglądam!

Back to Top