Niech zgadnę: wszyscy już mamy dość słowa „koronawirus„. Rozumiem. Wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja. Wiadomości dochodzą zewsząd. I te pozytywne, i te nieprawdziwe, i te, siejące panikę. I jasne, że śmiechem i żartami nie pokonamy koronawirusa – zwalczyć go możemy odpowiedzialnością za siebie i innych. Jednak śmiech pozwala się zrelaksować, odciąć na chwilę od pesymistycznych wizji czy czarnych scenariuszy. I nabrać pewnego dystansu. Właśnie dlatego powstała ta piosenka, a dokładniej – jej tekścik. Ktoś chętny, by skomponować do niej muzykę i ją zaśpiewać? 😉
I nie, nie ma ona na celu żartowania z powagi sytuacji. Wręcz ma do czegoś zachęcać… Ale o tym przekonasz się po przeczytaniu jej treści. Zatem – miłej lektury! A może spróbujesz sobie odśpiewać to w głowie, na własną, improwizowaną melodię?
Była sobie pewna iguana
co z rana zawsze jadła bananana…
Nie lubiła piwa, o nie, nie,
piwo źle na wzrok robiło jej.
Dnia pewnego banan skończył się,
iguana myśli: czas zjeść dżem.
Patrzy jednak: dżemu nie ma też,
sklep odwiedzić czas, biegnie więc raz-raz…
Ref.: Nananana iguana la la la
ta piosenka nie ma sensu, ło kruca*…
nananana iguana śpiewam se
kwarantanna sprawiła, że wariujeeeeeee.
Wchodzi do marketu, patrzy: szok!
W sklepie bowiem widzi straszny tłok.
Nie rozumie co tu dzieje się,
pyta innych: czy ktoś może wie?
Mówi jej więc waran: „Jak to, co?
Wirus lata wszędzie, czyste zło!
Czas zapasy zrobić, kwarantanna!
Z nieba nam nie spadnie przecież manna!”
Ref.: Nananana iguana la la la…
Iguana chwyta koszyk więc,
biegnie między półki, nagle… bęc!
Paleta z makaronem to sprawiła –
Iguana łbem w półkę zaryła.
Wtedy wszystko jej rozjaśniło się:
„jestem iguaną, a człowiekiem – nie!”
Mi koronawirus więc nie grozi,
po co się więc po marketach wozić?
Ref.: Nananana iguana la la la…
Wstała prędko, kolce otrzepała,
„powiem innym!” myśli, dumna cała.
„Ej, słuchajcie gady, po co Wam to?
Wirus nam nie grozi – nie ma to tamto!”
Wszystkich wnet olśniło: kameleona,
nawet i agamę, co na mąkę napalona.
„Rzeczywiście ludzki to koronawirus!”,
gadom więc nie grozi żaden przymus!
Ref.: Nananana iguana la la la…
W sklepie się sytuacja uspokoiła,
iguana dżem i banany zakupiła.
Waran za to poszedł po rozum do głowy,
bo to rzecz przydatna, produkt luksusowy.
Jaki z tego morał płynie, moi mili?
Nie dajmy się panice, byśmy zwyciężyli
i wirusa wnet wraz pokonali,
w domu siedźmy zatem. Wracaj więc na chatę!**
Ref.: Nananana iguana la la la… (2×)
*… A właściwie to ma, i to całkiem sporo. Polecam przeczytanie całej treści i wyciągnięcie wniosków, zanim przejdziesz do przypisu poniżej.
**… Jeżeli przesłanie nie do końca jest jasne – oto krótkie podsumowanie. Nie chodzi o to, żeby już w ogóle nie pojawiać się w sklepach albo przeciwnie – zupełnie nie bać się koronawirusa i bagatelizować zagrożenie. Nie bądźmy jednak gadami! Zatem:
- zatrzymaj się i zastanów, czy warto robić wyścig zbrojeń i kupować tony makaronu, mięsa, maseczek (brakuje ich lekarzom!) i czego tam jeszcze,
- nie wykupuj wszystkiego, co tylko uniesiesz ze sklepowych półek – weź to, co rzeczywiście zjesz (zostaw coś dla innych!),
- nie panikuj i nie nakręcaj paniki wśród innych,
- w miarę możliwości – grzecznie uświadamiaj, gdy ktoś nie przestrzega obowiązujących zaleceń,
- jeśli nie musisz nigdzie wychodzić – siedź grzecznie w przytulnym domku. Odpocznij, popracuj zdalnie, zadzwoń do bliskich, nadrób zaległości książkowe czy filmowe… Bądź jak iguana, zjedz w spokoju banana (albo coś innego, co akurat lubisz)!
P.S. Do napisania tego tekstu zainspirował mnie niespodziewanie film, zamieszczony na kanale HRejterów. A konkretniej – jego końcówka. Panowie, dziękuję! 🙂